reklama  
 
  play  
Środa, 24 Kwietnia w Radio Derf
 Playlista   Pomoc   Parametry Play
Bluesdelta
Play
Jazz
Play
Blues Standards
Play
Soul
Play
Bluesrock
Play
Polski blues
-=-=-=-=-=-                    FROM MEMPHIS TO NORFOLK – ZBIÓR ARTYKUŁÓW PRZEDSTAWIAJĄCYCH SYLWETKI WCZESNYCH BLUESMANÓW Z DELTY MISSISIPI, ZAPRASZAMY DO LEKTURY !!!                    -=-=-=-=-=-                    
  
NOWOŚĆ : The Brothers - March 10, 2020 Madison Square Garden (Live) (2021) 4 CD



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie







Bluesdelta
  Aktualnie: "Muddy Waters - The Complete Plantation Recordings - Take A Walk With Me (Second Guitar By Son Simms)"
Jazz
  Aktualnie: "Tribal Tech - Face First - The Crawling Horror"
Blues Standards
  Aktualnie: "Albert Collins, Etta James, Joe Walsh - Jump The Blues Away - Rocky Mountain way"
Soul
  Aktualnie: "Aretha Franklin - Queen of Soul - Vol. 3 - Spirit in the Dark"
Bluesrock
  Aktualnie: "Tedeschi Trucks Band - Let Me Get By - Crying Over You / Swamp Raga For Hozapfel, Lefebvre, Flute And Harmonium"
Polski blues
  Aktualnie: "After Blues - After Blues And Friends - Blues For Richard"
 
  menu  
aktualności
artykuły
download
festiwale
forum
From Memphis to Norfolk
galeria
koncerty
kontakt
linki nadesłane
o Radio Derf
reklama w Radio Derf
reportaże i wywiady
transmisje live
 
  reklama  
 
  partnerzy  
 
  odwiedzający  
 Wizyty:
start: 2007-07-03
 [14989389]  Wizyt łącznie
 [13857]  Wizyt dzisiaj
 
  reklama  
 
  reklama  
 
  statystyki  
 [291]  Zarejestrowanych użytkowników
 [0]  Zalogowanych

 [650]  Aktualności

 [7]  Koncertów
 [0]  Nieopublikowanych
 [7]  Archiwalnych

 [93]  Galerii

 [18]  Linków

 [0]  Postów RD

 [55]  Reportaży/Relacji

 [3]  Forum

 [120]  Tematów forum

 [2449]  Postów forum
 
  artykuły  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
NA ANTENIE RADIA DERF: MAHALIA JACKSON  
Autor: administrator, 2011-10-25 11:44:49
NA ANTENIE RADIA DERF: MAHALIA JACKSON

Piosenka może zmienić świat. Nigdy słowa te nie były tak prawdziwe, jak w przypadku Mahalii Jackson, czarnoskórej śpiewaczki, która odmieniła oblicze amerykańskiej muzyki i przekazała narodom przesłanie Martina Luthera Kinga. Kiedy przyszła na świat nic nie zapowiadało, że narodziła się Królowa Gospel.

Mahalia urodziła się 26 października 1911 na przedmieściach Nowego Orleanu, w Niggertown, czarnej dzielnicy na brzegu rzeki. Trzypokojowy dom z cyprysowych bali dawał schronienie trzynastoosobowej rodzinie. O intymności nie było co marzyć. Niewielkie pokoje ustawiono w amfiladzie a przez otwarte drzwi frontowe widziało się tylne podwórze. Mahalia, jej przyrodni brat i matka dzielili dom z gromadą ciotek i kuzynów, którzy zjechali do miasta z plantacji Legonier po katastrofalnej powodzi z 1912 roku.

Głową rodziny był dziadek Mahalii, wielebny Paul Clark, w domu niepodzielnie rządziła jednak ciotka Mahala, której imię nadano dziewczynce. Pastora Clarka szanowała cała okolica. Choć urodził się w niewoli, był cenionym pracownikiem i po Emancypacji zapewnił rodzinie przyzwoity byt. Dzieci wychowywał surowo, wielką wagę przykładał do nauki. „Do domu dziadka nikt nie przychodził bez marynarki i krawata – wspomina jego prawnuczka – a w progu zdejmowało się kapelusz”.

Matka Mahalii, Charity Clark, zarabiała na życie praniem i służbą w białej dzielnicy, ojciec, John Jackson, robotnik portowy i fryzjer, w niedziele służył do mszy w kościele baptystów. Miał już syna z inną kobietą, a tuż po narodzinach Mahalii porzucił jej matkę i ożenił się ponownie, dochowując się czwórki dzieci. W Niggertown związki nie trwały długo. Mężczyźni żyli tu z dnia na dzień, wydając zarobione w porcie dniówki na alkohol i hazard. Kobietom było łatwiej o pracę. Z pensji nianiek, praczek i kucharek potrafiły utrzymać siebie i dzieci, nie garnęły się więc do małżeństwa. W mieście nieślubne pochodzenie nie było niczym wstydliwym.

Mahalia przyszła na świat ze zdeformowanymi nogami i zainfekowanymi oczami. Lekarze chcieli operacyjnie prostować jej kości, matka nie zgodziła się jednak na łamanie dziecku nóg i leczyła dziewczynkę na własną rękę. Jej wzrok udało się uratować, nogi, mimo codziennego nacierania pomyjami pozostały krzywe.

W 1931, kiedy Mahalia miała pięć lat, jej matka zmarła, ponoć otruta przez kochanka. Dziećmi opiekowała się odtąd surowa ciotka Mahala. Brat Mahalii niechętnie poddał się rygorom. Już w wieku ośmiu lat zaczął sam na siebie zarabiać. Zanim wszyscy wstali wymykał się z domu do białej dzielnicy, opiekował się końmi, podawał piłki, sprzątał w golfowym klubie. Mahalia była jednak zbyt mała, by samotnie wymykać się z domu, to na nią spadł więc ciężar domowych prac. Nie miała jeszcze dziesięciu lat, kiedy ukochany syn ciotki Mahali wyjechał na Północ, podrzucając matce kilkoro drobnych dzieci. Dziewczynka musiała przerwać naukę i zająć się kuzynami. „Marzyłam o tym, by pójść do poprawczaka – zwierzała się reporterom – tam mogłabym chodzić do szkoły. Może dostałabym też buty.”

Odtąd jej jedynym schronieniem miał stać się kościół. Dzieci z sąsiedztwa przepadały za kościelnymi piknikami, grą w baseball, wycieczkami nad jezioro i niedzielnymi nabożeństwami, cieszyły je widowiskowe pogrzeby, a nawet całonocne czuwanie przy trumnie. „Mogłabym siedzieć w kościele jak dzień długi – wspomina Mahalia – tylko tam czułam się wolna”. Od najmłodszych lat uwielbiała śpiewać, była więc wniebowzięta, kiedy lat przyjęto ją do chóru Mt. Mariah Baptist Church, a pastor ochrzcił ją w wodach Mississippi. Już wówczas marzyła, by pójść w ślady ciotki, popularnej w mieście śpiewaczki wodewilowej.

Okolica, w której Mahalia dorastała kipiała muzyką. Słuchano płyt Bessie Smith, Idy Cox, Enrico Caruso i Ma Rainey, złote lata przeżywał nowoorleański jazz. Na Rampart Street występowali Kid Ory, Bunk Johnson i Kid Thomas, w parkach i na ulicach pojedynkowali się na trąbki King Oliver i młodziutki Louis Armstrong. Wieczorami otwierały podwoje nocne lokale, a mniej wybredni goście pili jak dzień długi w portowych spelunkach. O prohibicję nikt tu nie dbał. Policja nie mieszała się w sprawy czarnych, dopóki nie polała się krew. Komu brakowało pieniędzy na czynsz, wieszał przed drzwiami biały lampion i urządzał house-rent party, imprezę z muzyką, domową sałatką i kilkucentowymi wejściówkami. Czerwona latarnia zapowiadała fish-fry – pieczenie ryb

“Nowy Orlean to miasto radości– wspominała po latach Mahalia – ludzie żyją tu dniem dzisiejszym i potrafią się cieszyć każdą chwilą. W piątek wszyscy kończymy pracę i bawimy się wesoło aż do poniedziałkowego ranka. Nawet najbiedniejsi pragną radośnie przeżyć te dni... To były dobre czasy, mimo segregacji. Choć ludzie nie mieli nic, byli wielcy duchem. Nie poddawali się. Przeżywali własne radości i własne tragedie. Ale jakoś im szło.
Kiedy byłam mała słuchaliśmy pasjami Dixielandu, muzyki saloonów i honky-tonków. Wtedy nikt jeszcze nie myślał o nagrywaniu płyt. Słuchałam Papy Sullivana i Kinga Olivera na długo przedtem, zanim Louis Armstrong wyruszył do Chicago. Wiele współczesnych melodii wywodzi się z Nowego Orleanu, wielu muzyków gra na nasz sposób”.
Nasze miasto słynęło ze wspaniałych pogrzebów. Tacy już byliśmy. Rodziliśmy się z płaczem, a umieraliśmy ze śmiechem na ustach. Dawno temu, kiedy byłam dziewczynką, ulicami przeciągały wspaniałe orszaki żałobne. Były białe konie, mundury, sekretne znaki. A kiedy ciało wynoszono z kościoła, bębny zaczynały wybijać smutne melodie i wszyscy ruszali w ślad za karawanem. Na pogrzebie muzycy grali pieśni religijne. Ludzie z całej okolicy spotykali się na cmentarzu i w powrotnej drodze tańczyli na ulicach. Starych i młodych, na rowerach, wozach i w autach, wszystkich jak magnes przyciągał jazz... Jazz jest częścią mojej duszy, częścią Nowego Orleanu. Jest nasz, tak jak ryż z czerwoną fasolą”.

Potężny, pełen uczucia kontralt zjednał wkrótce dziewczynce podziw całej kongregacji. „Nigdy nie nauczyłam się czytać nut – wspominała po latach – jedyne, czego mnie nauczono, to śpiewać tak, jak czuję”. Nie miała jeszcze dwunastu lat, kiedy zaczęto ją uważać za największy głos N-town. Kiedy śpiewała do wtóru nagrań Bessie Smith – od której przejęła styl śpiewu i charakterystyczne blue-notes - pod domem ciotki gromadził się tłum gapiów. „Zdobędziesz sławę równą królom i królowym” – przepowiadały jej kuzynki.

W 1927 szesnastoletniej Mahalii udało się wreszcie wyrwać w świat. Nie miała do czego wracać - rok wcześniej ciotka pod lada pretekstem wyrzuciła ją z domu. Wyjechała z kuzynką do Chicago, gdzie czekała na nią posada pokojówki. Kiedyś marzyła, by ukończyć szkołę, zostać pielęgniarką lub nauczycielką, teraz nie oczekiwała już od życia zbyt wiele. „Dziękuj Bogu, jeśli masz siły do pracy” – mawiała, ścieląc łóżka i szorując podłogi.

W Chicago nie była szczęśliwa, ogromnie tęskniła za domem. Wieczorami w tajemnicy przed ciotkami biegła na West Side posłuchać Hinesa i Armstronga. Ich muzyka przypominała jej Nowy Orlean. Przed chłodem i samotnością chroniła się w kościele. Wystarczył jeden występ podczas niedzielnego nabożeństwa, by głos Mahalii podbił serca mieszkańców Windy City. W kilka miesięcy po przybyciu do miasta została solistką Greater Salem Baptist Church Choir, a później Johnson Gospel Singers, jednej z pierwszych w mieście profesjonalnych grup gospel, założonej przez jej przyjaciół z chóru. Choć nadal dorabiała praniem i gotowaniem, z miesiąca na miesiąc stawała się coraz bardziej niezależna. Nauczyła się też radzić sobie w miejskiej dżungli. „Kiedy inne dziewczyny mnie napadły, zaświeciłam im nocy rzeźnickim nożem – wspomina – odtąd były dla mnie słodkie jak miód”.

W 1929 Mahalia spotkała Thomasa A. Dorseya, czołowego kompozytora, zwanego Ojcem Muzyki Gospel. Ich współpraca miała potrwać czternaście lat i wynieść Mahalię na szczyty popularności. Z tego okresu pochodzi m.in słynna ''Take My Hand, Precious Lord'', uważana za muzyczną wizytówkę Mahalii. Na razie jednak Dorsey przepisywał nuty w Paramount i ledwo wiązał koniec z końcem. Marzył o komponowaniu spirituals, w Chicago nikt jednak nie interesował się kościelnymi pieśniami. Ludzie chcieli słuchać bluesa. „Wierzyłem, że moc, która drzemie w muzyce nie powinna służyć jedynie rozrywce – wspomina – ale godniejszemu celowi: słowu Bożemu”. Mahalię usłyszał we własnym kościele. „Miała głos, którego nikt nie miał i nikt nie będzie mieć... brzmienie, barwę, ducha... Radowała się swoją wiarą – to było to, czego szukałem”. Zaczęli od rozprowadzania nut na rogu ulicy. Mahalia śpiewała, a Dorsey sprzedawał odbitki po 10 centów. „Była jedyną śpiewaczką, która chciała śpiewać moje kompozycje – opowiada Dorsey – poza nią i Sallie Martin nikt wtedy nie śpiewał w Chicago gospel”.

Swoją pierwszą płytę Mahalia nagrała w 1931. Niewiele wiadomo o tym pierwszym nagraniu i nigdy nie odnaleziono jego kopii. Pierwsza znana płyta śpiewaczki pochodzi z 1937 roku. Nagrała wówczas dla wytwórni Decca kilka pieśni religijnych z towarzyszeniem pianina, płyta nie odniosła jednak spodziewanego sukcesu i kontrakt Mahalii anulowano. Jej sceniczny temperament i swingujący beat, jakim podszywała tradycyjne pieśni długo jeszcze miały przerastać pojmowanie konserwatywnych parafian.

„W kościołach krzywo na nią patrzono – wspomina Mavis Staples – zarzucano jej, że śpiewa bluesa”. To, co dla wiernych z Chicago było łamaniem zasad, przybysze z Luizjany i Mississippi rozpoznawali jako swój własny, spontaniczny styl. Mahalia nie słuchała wskazówek Dorseya, który chciał ją uczyć prawidłowego oddechu i frazowania. Śpiewając łkała i zawodziła, łamała reguły, metrum i melodię, dawała ponieść się uczuciom. „Nie wierzcie wielkim wytwórniom – broniła się, gdy zarzucano jej, że porzuciła gospel dla świeckiego soulu – to one ukuły termin ‘soul’. Wmawiają nam, że to nowy prąd, a ta muzyka zawsze z nami była. W Nowym Orleanie tak właśnie chwalimy Pana. To nasze własne dziedzictwo”.

W 1936 Mahalia poślubiła starszego o dziesięć lat Ike’a Hockenhulla, absolwenta Fisk University i wyrzekła się ostatecznie śpiewania muzyki świeckiej. Małżeństwo nie było udane i rozpadło się pięć lat później. Ike, chemik z wykształcenia, stracił pracę podczas kryzysu. Uzależniony od hazardu, popadał w coraz większe długi i próbował zmusić żonę do występów w nocnych klubach. Nie mogąc polegać na mężu Mahalia nauczyła się sama sobie radzić. Przy wsparciu teściowej ukończyła studium kosmetyczne i za pieniądze zarobione podczas tournee otworzyła własny salon piękności, a później niewielką kwiaciarnię. W późniejszych latach inwestowała też sporo w nieruchomości. Katastrofalnym dla Mahalii rozwodem zakończyło się i drugie małżeństwo zawarte w 1964 z przystojnym saksofonistą Sigmundem Gallowayem.

Na sukces na rynku płytowym czekała dziesięć lat. Wkrótce po wojnie podpisała kontrakt z wytwórnią Apollo i w 1948 nagrała swój pierwszy, wielki przebój, nagrodzony po latach Grammy Hall of Fame Award ''Move On Up A Little Higher''. Płyta rozeszła się w ośmiu milionach kopii, a wytwórnia nie nadążała z jej tłoczeniem. Odtąd wydarzenia potoczyły się błyskawicznie.

Mahalia w krótkim czasie została jedną z najbardziej rozchwytywanych artystek Ameryki, a jej występy zamawiano z kilkuletnim wyprzedzeniem. Pokochała ją także Europa – w 1949 płyta: ''Let the Power of the Holy Ghost Fall on Me'' zdobyła Grand Prix Francuskiej Akademii, rok później singiel ''Silent Night, Holy Night'' rozszedł się w rekordowej ilości w historii Norwegii. Kiedy jej głos stał się sławny, Mahalii wielokrotnie podsuwano repertuar jazzowy i bluesowy. Konsekwentnie jednak odmawiała, nawet gdy mamiono ją niebotyczną gażą. „Blues to pieśń rozpaczy – mawiała - ja śpiewam gospel, pieśni nadziei”.

Do 1954 roku, kiedy opuściła Atlantic dla Columbii, Mahalia wydała w sumie czternaście płyt, nagrywając nieraz po trzy krążki rocznie. Jej śpiew nabrał wówczas mocy i emocjonalnej głębi, a akompaniujące organy i pianino zastąpiła orkiestra. Publiczność uwielbiała jej powolne hymny, śpiewane bogatym, dźwięcznym głosem z domieszką vibrato. Rósł też jej społeczny prestiż. W 1950 Mahalia, jako pierwsza śpiewaczka gospel, wystąpiła w nowojorskim Carnegie Hall (odtąd miała koncertować tu co roku), w 1961 śpiewała podczas inauguracji prezydenta Kennediego. Dla Afro-Amerykanów stanowiła symbol wolności, w Europie nazywano ją Aniołem Pokoju, w Stanach - skarbem narodowym.

Lata 60-te przyniosły Stanom wojnę i społeczne niepokoje. Afro-Amerykanie powstali, by walczyć o swoje prawa. Ruch Praw Obywatelski zdobywał przyczółki na Południu, a płomienne przemówienia Martina Luthera Kinga wstrząsały sumieniami Amerykanów. Mahalia całym sercem poparła Kinga. Gościła w swoim domu postępowych pisarzy, wspierała anonimowo działaczy, kwestowała na szczytne cele. W 1963 stała u boku Kinga podczas słynnego Marszu na Waszyngton. 250.000 tłum usłyszał wówczas porywające ''How I Got Over'' i ''I've Been 'Buked, and I've Been Scorned''. „Żywię nadzieję, że moje pieśni pomogą przezwyciężyć nienawiść i lęk, które dzielą nasz kraj” – mawiała. Marzyła by wznieść świątynię, w której ludzie wszystkich ras mogliby modlić się w pokoju do jednego Boga. “Taki głos zdarza się raz na tysiąclecie” pisał o niej Martin Luther King. Pięć lat później, po zamachu w Memphis, Mahalia towarzyszyła przyjacielowi w ostatniej drodze. Przez obliczem zgromadzonego tłumu zaśpiewała porywająco “Precious Lord, Take My Hand”, o którą King prosił na łożu śmierci. Ta sama pieśń miała żegnać ją 27 stycznia 1972. Przeżyła Kinga zaledwie o cztery lata. Popularność Mahalii sięgała wówczas zenitu. Miała na koncie trzydzieści albumów, sześć nagród Grammy, koncertowała, nagrywała, udzielała się społecznie, fundowała stypendia dla uzdolnionej młodzieży, niemal co roku odwiedzała Europę. „Modlę się, by Pan dał mi śpiewać tak długo, bym przekazała ludziom jego słowa – mawiała – w kościołach, gdzie śpiewam, nikt nie ośmieli się mnie powstrzymać, aż po nadejście Pana”

Począwszy od 1964 zdrowie Mahalii zaczęło się gwałtownie pogarszać. Do zaawansowanej cukrzycy dołączyły problemy z sercem. W 1967 zdruzgotana rozdmuchaną przez prasę sprawą rozwodową, przeszła serię ataków serca, schudła o ponad 50 kg i przejściowo straciła głos. Wróciła na scenę, ale w 1971, po powrocie z Niemiec, na dobre zrezygnowała z występów. Zmarła rok później, mając zaledwie 61 lat. Przy jej trumnie czuwało 50.000 osób. W nabożeństwie żałobnym wzięły udział Ella Fitzgerald i wychowanka Mahalii - Aretha Franklin, przybył też burmistrz Chicago i wdowa po Martinie Lutherze Kingu. Trzy dni później Mahalię pochowano uroczyście w Nowym Orleanie. Na cmentarz odprowadził ją gubernator Luizjany, krewni, przyjaciele i tysiące fanów. Pozostawiła po sobie ponad milion dolarów, którymi obdarowano rodzinę i liczne instytucje dobroczynne. Jej imię noszą dziś fundacje, szkoły i opery. „Odeszła nasza przyjaciółka – żegnała ją Coretta King - czarna, dumna i piękna. Równość, wolność i braterstwo straciły w jej osobie najszczerszą orędowniczkę”.

by_ingeborg

“The gospel sound: good news and bad times”, Anthony Heilbut
“Just Mahalia, baby: the Mahalia Jackson story”, Laurraine Goreau
“Mahalia Jackson: Born to Sing Gospel Music”, Evelyn Witter, Alfred Gray Smith
“Love Comes To Mahalia”, Era Bell Thompson, Ebony, XI.1964
 [0] komentarzy    skomentuj  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
 
  kalendarium  
Dziś jest: 2024-04-24
54 lat temu...
1970.04.24 w Chicago zmarł w wieku 40 lat Otis Spann, pianista Muddy Watersa i jeden z najważniejszych muzyków Chicago.
 
  reklama  
 
  szukaj  


[również w treści]
 
 
  logowanie  

Nie jesteś zalogowany/-a

login: 

hasło: 




Nie pamiętam hasła

Zarejestruj się

 
  reklama  
 
  najnowsze  
Powered by PHP, Copyright (c) 2007-2024 ..::bestyjek::..