Wizyty:
start: 2007-07-03
[15008684]
Wizyt łącznie
[54874]
Wizyt dzisiaj |
[291]
Zarejestrowanych użytkowników
[0]
Zalogowanych
[650]
Aktualności
[7]
Koncertów
[0]
Nieopublikowanych
[7]
Archiwalnych
[93]
Galerii
[18]
Linków
[0]
Postów RD
[55]
Reportaży/Relacji
[3]
Forum
[120]
Tematów forum
[2449]
Postów forum |
| |
<<
(1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1)
>>
|
KEEPING THE BLUES ALIVE DLA RED’S LOUNGE
Autor: administrator, 2012-02-29 12:00:23 |
KEEPING THE BLUES ALIVE DLA RED’S LOUNGE
Red Paden, właściciel w jednego z ostatnich juke-jointów w Delcie Mississippi, prowadzenie baru ma we krwi. Juke-joint prowadził już jego wuj. To on zaraził Reda miłością do bluesa i dobrego bourbona. Red i jego przyjaciel Big Jack Johnson spędzili nad nim niejeden wieczór, wspominając czasy, kiedy gośćmi Red’s Lounge byli czarni farmerzy, a na tyłach baru całe noce grało się w pokera. Poznali się 50 lat temu, kiedy cała okolica żyła z uprawy bawełny i trzciny cukrowej. Biali napływali do klubu stopniowo. W latach 70-tych widywało się ich rzadko. Przybywali z Europy w pojedynkę lub małymi grupkami. W Clarksdale, mieście Sona House’a i Johna Lee Hookera, poszukiwali śladów wielkich bluesmanów.
Z biegiem lat czarnych gości ubywało. Stali bywalcy starzeli się i umierali albo wyjeżdżali w poszukiwaniu pracy. Młodzi nie słuchali już bluesa. Chude lata przetrwał może tuzin autentycznych juke-jointów. W pozostałych króluje dziś hip-hop i karaoke.
Bar był pasją Reda. Choć ukończył studia, uczył w miejscowej szkole i imał się wielu zajęć, nic nie mogło oderwać go od prowadzenia juke’u. On i jego stary przyjaciel Big Jack Johnson spędzali tu każdą wolną chwilę, popijając bourbon i piekąc na oleju złowione w rzece łupacze. W weekendy do Reda schodzili się miejscowi bluesmani – Sam Carr, Frank Frost, Super Chikan, Terry Bean, Odell Harris, Wesley „Junebug” Jefferson, Jimmy „Duck” Holmes. Mody się zmieniały, ale w Red’s Lounge nadal w cenie był blues.
Wszystko zmieniło się w 2001 roku, kiedy Morgan Freeman otworzył w Clarksdale swój klub. Blues z dnia na dzień stał się turystyczną atrakcją. W ślad za Ground Zero w mieście wyrosły bluesowe kawiarnie, sklepy z płytami i pamiątkami. Ruszył Juke Joint Festival, a na skraju miasta w wyremontowanych chatach sharecropperów otwarto nowoczesny motel.
Red witał zmiany z mieszanymi uczuciami. Obawiał się, że jego mały bar nie sprosta konkurencji. „Za Ground Zero stoją pieniądze i układy Stovalla i Lucketta i sława Morgana Freemana” – mówił przyjaciołom. Red’s Lounge ocalał, ale nie ominęły go zmiany. Dziś dominują tu białe twarze. Stara gwardia dzieli salę z biznesmenami, turystami i poszukiwaczami przygód. Do baru zaczęli też zaglądać miejscowi biali, wśród nich ludzie Lucketta, kandydata na gubernatora i współwłaściciela Ground Zero. „Przychodzą tu, jak mówią, żeby „chłonąć atmosferę dawnego juke-jointu” – krzywi się Red. Ma na pieńku z właścicielami Ground Zero. Kiedy umarł jego przyjaciel, Big Jack Johnson, ubiegli go w zorganizowaniu pożegnalnego koncertu. „Mogli chociaż zapytać” – sarka Red. „Ground Zero to podrabiany juke-joint” – dodaje, spoglądając zza ciemnych okularów, których nie zdejmuje nawet nocą. Ma jednak sporo szacunku dla Lucketta. „To jeden z niewielu białych, którzy mieli odwagę pójść pod prąd. Reszta trzęsła portkami.”
Na zewnątrz wszystko pozostało takie, jak w latach 70-tych. Cmentarz po drugiej stronie drogi porasta trawa, dach przecieka, ściany obłażą z farby. Zanim Red przejął budynek, był tu sklep muzyczny, w którym Ike Turner kupował swoje pierwsze instrumenty. W Red’s Lounge nie ma sceny. Muzycy grają na wytartym wzorzystym dywanie tuż przed oczami tańczących, w czerwonym świetle choinkowych lampek. Widzowie żywo komentują występy, w cenie są cięty dowcip, oryginalność i improwizacja. Jeśli wśród gości znajdą się Steven Seagal czy Samuel L. Jackson, nie mogą liczyć na taryfę ulgową. Ostry język Reda nie omija nikogo.
Po śmierci Big Jacka Johnsona Red zastanawiał się, czy nie zamknąć baru. Świat się zmienił, on sam ma coraz mniej sił. „Cóż – zdecydował – trzeba robić swoje. Jeśli boisz się śmierci, nie przychodź na świat”.
4 lutego Red Paden odebrał w Memphis nagrodę Keeping the Blues Alive. W Clarkdale czekali już na niego twórcy „M jak Missisipi”. Ich nowy dokument: „We Juke Up In Here”, kręcono w przeważającej części w lokalu Reda. Premierę zapowiedziano na 13 kwietnia. Magazyn Esquire napisał o Red’s Lounge: “to najlepsze miejsce do słuchania bluesa w całej Ameryce”.
by_ingeborg
http://articles.latimes.com
http://www.deltabluesmuseum.org
foto by Lance Murphey, L.A. Times
|
|
[0] komentarzy
skomentuj
|
Twój komentarz zostanie dodany po zaakceptowaniu przez moderatora
|
|
|
|
|
<<
(1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1)
>>
|
| | |
Dziś jest: 2024-03-28 | 137 lat temu... | 1887.03.28 W Kingsport w stanie Tennessee urodził się Cripple Clarence Lofton, znany wykonawca bluesa i boogie woogie. Zmarł 9 stycznia 1957 r. | | | |
| 72 lat temu... | 1952.03.28 urodził się Benedykt Kunicki, muzyk, twórca, pomysłodawca i dyrektor artystyczny JIMIWAY Blues Festival i BLUES COLOURS Festival, współtwórca PSB, prezes Stowarzyszenia JIMIWAY -TABiR'70 i lider rhythm'n'bluesowej grupy FIRE BAND. | www.jimiway.pl | | | |
|