reklama  
 
  play  
Czwartek, 18 Kwietnia w Radio Derf
 Playlista   Pomoc   Parametry Play
Bluesdelta
Play
Jazz
Play
Blues Standards
Play
Soul
Play
Bluesrock
Play
Polski blues
-=-=-=-=-=-                    FROM MEMPHIS TO NORFOLK – ZBIÓR ARTYKUŁÓW PRZEDSTAWIAJĄCYCH SYLWETKI WCZESNYCH BLUESMANÓW Z DELTY MISSISIPI, ZAPRASZAMY DO LEKTURY !!!                    -=-=-=-=-=-                    
  
NOWOŚĆ : The Brothers - March 10, 2020 Madison Square Garden (Live) (2021) 4 CD



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie







Bluesdelta
  Aktualnie: "Teddy Williams - George Mitchell Boxset, Cd 2 - Black Mattie"
Jazz
  Aktualnie: "Maceo Parker - Roots Revisited - Children`s World"
Blues Standards
  Aktualnie: "Lil` Ed&The Blues Imperials - Get Wild - Get Out!"
Soul
  Aktualnie: "Erykah Badu - Live - Honey"
Bluesrock
  Aktualnie: "Gov`t Mule - Live ... With a Little Help from My Friends (Disc 3) - Spanish Moon"
Polski blues
  Aktualnie: "J.J. Band - Searching for the Blues - I Was Wrong"
 
  menu  
aktualności
artykuły
download
festiwale
forum
From Memphis to Norfolk
galeria
koncerty
kontakt
linki nadesłane
o Radio Derf
reklama w Radio Derf
reportaże i wywiady
transmisje live
 
  reklama  
 
  partnerzy  
 
  odwiedzający  
 Wizyty:
start: 2007-07-03
 [14990602]  Wizyt łącznie
 [15070]  Wizyt dzisiaj
 
  reklama  
 
  reklama  
 
  statystyki  
 [291]  Zarejestrowanych użytkowników
 [0]  Zalogowanych

 [650]  Aktualności

 [7]  Koncertów
 [0]  Nieopublikowanych
 [7]  Archiwalnych

 [93]  Galerii

 [18]  Linków

 [0]  Postów RD

 [55]  Reportaży/Relacji

 [3]  Forum

 [120]  Tematów forum

 [2449]  Postów forum
 
  artykuły  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
AFROAMERYKANIE W PIERWSZYCH DNIACH RADIA  
Autor: administrator, 2012-03-12 01:29:59
AFROAMERYKANIE W PIERWSZYCH DNIACH RADIA

by Prof. Donna Halper, Lesley University, Cambridge MA

Skoro jeden obraz wart jest tysiąca słów, ilustracje w większości podręczników historii mediów zdają się dowodzić, że wszyscy prominentni gracze kiełkującej branży radiowej byli mężczyznami rasy białej. Gdyby jednak przyjąć ten punkt widzenia, przeoczyłoby się jedną, niezmiernie istotną kwestię: większość owych pionierów i wynalazców działała w ramach wielkich korporacji (takich jak Radio Corporation of America, General Electric czy Westinghouse), dla których pracowali najlepsi w kraju fachowcy od reklamy. Pozostali, nie mniej utalentowani i warci uwagi pionierzy (zarówno biali mężczyźni, jak i kobiety, czy reprezentanci mniejszości etnicznych) nie mogli sobie pozwolić ani na kosztowne sesje zdjęciowe, ani na rozsyłanie imponujących press-kitów. Wynalazcy z małych miasteczek nie przyciągali uwagi mediów w tym samym stopniu, co ich koledzy po fachu zatrudnieni w czołowych nowojorskich korporacjach (w owych czasach większość opiniotwórczych magazynów i dzienników wychodziła właśnie w N.Y.) Jeszcze mniejszą uwagę prasa poświęcała wysiłkom kobiet, czy członków mniejszości, którzy starali się przełamać panujące w owej dobie stereotypy. Musiały minąć lata zanim świat usłyszał o ich osiągnięciach, choć utorowały one drogę ich mającym więcej szczęścia następcom.

Dziś, kiedy staramy się zrekonstruować historię i wyjaśnić wydarzenia z przeszłości, jesteśmy siłą rzeczy zdani na informacje, które przeszły kiedyś przez sito redaktora – przy czym wiele z materiałów, jakie przetrwały do naszych czasów, pochodzi z prywatnych archiwów wynalazców (takich jak Reginald Fessenden, Guglielmo Marconi, Lee DeForest czy Edwin Howard Armstrong) lub przedsiębiorców (David Sarnoff czy William Paley). Badając już od jakiegoś czasu historię mediów przekonałam się jednak, że ci sławni wynalazcy odegrali co prawda najistotniejszą, ale nie jedyną rolę w narodzinach i rozwoju radia. W artykule „Remembering the Ladies” wspominałam już o roli kobiet w formatywnych latach radia. Dziś chciałabym opowiedzieć o innej grupie ludzi, której wkładu w rozwój radia historia nie doceniła: o Afroamerykanach.

Wielu ludzi uważa dziś, że Afroamerykanie (z wyjątkiem kilku wokalistów) byli nieobecni w radio aż do lat 40-tych. Jest w tym sporo prawdy – pierwszą stacją radiową nadającą czarną muzykę (choć zarządzaną przez białego właściciela) była prawdopodobnie WDIA założona w 1948 w Memphis; pierwszą rozgłośnią należącą do czarnego – WERD z Atlanty, założona przez Jessego Blaytona Sr. w październiku 1949. Pierwszy czarny serwis informacyjny - National Negro Network – rozpoczął działalność w styczniu 1954. (znakomity esej o narodzinach czarnego radia znajdziemy w książce „Split Image: African Americans in the Mass Media” Jannette Dates i Williama Barlowa, wykładowców Howard University). A jednak na długo wcześniej przed epokowym przełomem lat 40-tych i 50-tych, Afroamerykanie działali w radiu; choć uwarunkowania społeczne i ponura rzeczywistość segregacji rasowej pętały im ręce, pozostaje bezspornym faktem, że i oni wnieśli wkład w rozwój rodzącego się radia. Opiszę dziś niektórych z tych pionierów.

Jeśli chcemy mówić o początkach radia, musimy pamiętać, że w latach 20-tych różniło się ono znacznie od tego, jakie znamy dzisiaj. W owym czasie, to co dziś nazywamy radiem, nosiło miano „wireless” i znajdowało się wciąż w eksperymentalnym stadium. Od czasu, gdy na przełomie wieków Marconi zademonstrował, że sygnały mogą płynąć„falami eteru” bez użycia kabli, przemysł radiowy uległ sporym zmianom. Radiofonia, która na początku ograniczała się do sygnałów przesyłanych Morsem ze statku na statek, stało się nowym, ekscytującym hobby, pochłaniającym uwagę setek nastolatków. Komercyjne radio jeszcze wówczas nie istniało – nie pojawili się jeszcze DJ-e, ani wspaniałe studia z bogatym wyposażeniem. Wszyscy radiowcy byli na swój sposób amatorami, a radioodbiorniki konstruowano najczęściej samodzielnie, domowymi metodami. Sprzęt nie musiał wyglądać elegancko – miał tylko działać, a ponieważ był dość hałaśliwy, nie należy dziwić się rodzicom, którzy nalegali, by radiostacje ustawiać w odrębnych pokojach. Ponieważ radio uważane było za hobby, nikt nie oczekiwał po nim zysków. Radioamatorzy wysyłali wiadomości do odległych miejsc i czerpali z tego wiele uciechy. Z czasem, kiedy technika poszła naprzód, wiadomości można było przesyłać nie tylko alfabetem Morse’a, ale również w postaci dźwięku, a radioamatorzy zaczęli puszczać w eter muzykę z płyt, ku uciesze znajomych z odległych miast. Co bardziej pomysłowi zaczęli instalować swój sprzęt w miejscach z muzyką na żywo. W jeden z pierwszych takich eksperymentów zaangażowany był „ojciec bluesa” W.C. Handy. Istnieją przesłanki, że Victor H. Laughter, biały radioamator, który podziwiał muzykę Handy’ego, puścił w eter jego koncert z Memphis już w listopadzie 1914.

Przed I Wojną Światową większość młodych radioamatorów uczyła się konstruować odbiorniki od rodziców, z artykułów w poświęconych radiu magazynach „QST” i ''Radio Amateur News'' lub na szkolnych zajęciach. Szkoły średnie opanowała radiowa gorączka. Jak grzyby po deszczu powstawały szkolne radiostacje. Uczniów zachęcano do zostawania w szkole po lekcjach i zajmowania się nowym hobby. Niestety na skutek segregacji rasowej niewielu czarnych nastolatków mogło uczestniczyć w ekscytujących doświadczeniach pierwszych dni radia – zwłaszcza na Południu. Nie znalazłam wielu dowodów na to, żeby czarne szkoły średnie na Południu były w stanie budować radiostacje dla swoich studentów. Biorąc pod uwagę, jak ograniczone były budżety szkół dla kolorowych, radio musiało być dla nich zbędnym luksusem. W nękanych rasizmem miastach Południa były zresztą z pewnością poważniejsze problemy, niż brak dostępu do radia. Biali plantatorzy i przedsiębiorcy zależni od taniej siły roboczej, jakiej dostarczała w większości niepiśmienne czarna społeczność, aktywnie zniechęcali czarne dzieci do kontynuowania nauki. Historyk Neil McMillen w swojej książce ''Dark Journey: Czarni mieszkańcy Missisipi w erze Jima Crowa'', opisuje czasy, kiedy za samo posiadanie ulotek NAACP czy postępowej prasy czarny mógł trafić do aresztu, gdy czarnych obywateli pragnących głosować spotykały niezliczone restrykcje, jedynie 5% czarnych szkół posiadało biblioteki (wiele nie miało nawet ogrzewania ani bieżącej wody), a na każde 31$ wydanych na edukację białych dzieci, jedynie 6$ przeznaczano na szkoły dla kolorowych (wśród białych przeważał pogląd, że kształcenie czarnych dzieci jest jedynie stratą czasu – do pracy na polu nie trzeba edukacji). Były to także czasy, kiedy bezprecedensowo rósł w siłę Ku Klux Klan, a każdy dzień przynosił nowe lincze. W tak niepewnych czasach nie należy się dziwić, że niewielu czarnych mieszkańców Południa cierpiało z powodu braku radiowego klubu w okolicy.

Nie mogąc brać udziału w radiowym szaleństwie, szukali wytchnienia w czarnym wodewilu. Z wodewilowymi trupami na Południe przybywali najpopularniejsi kolorowi artyści. Występowali na jarmarkach i w wędrownych cyrkach, a także na deskach czarnych teatrów. Szczególne miejsce należy się tu wielkiej Ma Rainey, zwanej „Matką Bluesa”. Potrafiła ona dać w swoich pieśniach wyraz wszystkim strapieniom nękającym czarnych mieszkańców Południa. Choć czarnych na Północy nie spotykały tak jawne represje, ci, którzy postanowili kontynuować naukę doświadczali podobnych upokorzeń. Choć większość szkół na Północy pozwalała wszystkim uczniom brać udział w warsztatach radiowych, niewielu białych wychowawców przyjmowało do wiadomości, że ich czarni uczniowie są zdolni pojąć coś więcej, niż tylko podstawową wiedzę. Tym samym stereotypom hołdowały media: w popularnych magazynach czarni odgrywali rolę „głupiego Jasia” w rubryce z dowcipami. W kreskówkach czarnego na śmierć przerażały nowe wynalazki. Nawet w naukowych tekstach przewijały się opinie, jakoby czarni byli od urodzenia zabobonni i nielogiczni. Było to szczególnie krzywdzące w czasie, kiedy coraz więcej ambitnych, czarnych studentów kończyło prawo i medycynę, czarni biznesmeni wchodzili na rynki, a gazety takie jak New York Age czy Pittsburgh Courier publikowały artykuły o ich osiągnięciach. Na początku lat 20-tych „The Crisis”, miesięcznik NAACP, pilotował postępy szkolnictwa dla dorosłych i z dumą odnotowywał stały wzrost liczby czarnych studentów. Nawet w miastach, w których istniała segregacja, czarne uczelnie (z Howard University na czele) oferowały już poziom edukacji nie ustępujący wielu północnym uniwersytetom. Po wybuchu I Wojny Światowej Uniwersytet Howarda był prawdopodobnie pierwszą czarną uczelnią kształcącą inżynierów radiowych na potrzeby Korpusu Łączności. W 1920 profesorowie HU zapoczątkowali cykl otwartych wykładów z wielu dziedzin nauki, w tym elektroniki, chemii i fizyki. Do udziału w nich zachęcano nauczycieli z okolic Washingtonu, jak i zainteresowanych tematyką czarnych studentów. (Washington Bee, 11.XII.1920, p.2 ''Howard University Sets New Standards of Academic Discussions'') I choć ani ja, ani uniwersyteccy archiwiści, nie natrafiliśmy na dowód, że uczelnia miała własną radiostację, oferowała przynajmniej kursy zapoznające młodzież z techniką radiową.

Niestety, dawne mity i stereotypy wciąż pokutowały i pomimo postępów, jakie czynili czarni studenci, rozmawiałam z wieloma czarnymi, którzy do dziś pamiętają, jak uczelniani pedagodzy zniechęcali ich do zapisywania się na zajęcia matematyczne czy naukowe, czy do podejmowania studiów inżynieryjnych. Everett Renfroe, jeden z pierwszych Afroamerykanów w Chicago, którzy zdobyli licencję radiowca, wspomina, że kiedy w 1921 stawił się na egzamin, egzaminatorzy byli niewymownie zaskoczeni na widok jego czarnej skóry i wyrażali wątpliwości, czy Renfroe podoła trudnemu testowi! (spośród wszystkich zdających tego dnia, egzamin zaliczyły jedynie dwie osoby, w tym Everett Renfroe). Renfroe miał zajmować się radiem aż do śmierci w wieku 91 lat. Był członkiem OMIK, stowarzyszenia czarnych radioamatorów ze Środkowego Zachodu. Jeśli jesteś pasjonatem radia, poznałeś go pod pseudonimem W9HG.

Na początku lat 20-tych, typowy biały student zafascynowany radiem dołączał do uczelnianego klubu radiowego - można tam było nie tylko dowiedzieć się więcej o nadawaniu, ale co ważniejsze, nawiązać kontakty, które po ukończeniu uczelni ułatwiały im znalezienie pracy. Wykładowcy, z których część prowadziła profesjonalne rozgłośnie, chętnie zatrudniali swoich studentów. Z drugiej jednak strony, bez względu na pochodzenie etniczne, jedynie bardzo mały procent populacji mógł sobie pozwolić na studiowanie, kiedy więc wybuchła radiowa gorączka, pojawiło się ogromne zapotrzebowanie na innego rodzaju źródła wiedzy (warto pamiętać, że w pierwszych dniach radia, nie wystarczyło usiąść przed mikrofonem i zacząć mówić. Pierwsze studia radiowe były labiryntem rur, przewodów i wskaźników, ze skomplikowaną aparaturą, którą trzeba było dobrze poznać, jeśli chciało się uniknąć porażenia prądem przy nadawaniu).

Nie minęło wiele czasu, a radiofonią zainteresowały się organizacje pozarządowe z YMCA i harcerstwem na czele. W całym kraju wyrastały stacje nadawcze. Wielu chłopców i dziewcząt zainteresowało się radiem dzięki ich staraniom. Oczywiście, skoro w powszechnym mniemaniu, zdolności zależne były od rasy, Afroamerykanie mieli wielkie trudności w uzyskaniu członkostwa w klubie. Czarni inżynierowie radzili sobie z tym problemem zakładając własne amatorskie kluby radiowe. Ich członkowie uczyli się konstruować i naprawiać radia, posługiwać alfabetem Morse’a (bez jego znajomości nie można było wówczas otrzymać licencji) i przestrzegać zarządzeń Departamentu Handlu (nie istniała jeszcze Krajowa Komisja Komunikacji) Pierwsze, prymitywne radiostacje mogą wydawać się nam, przywykłym do zaawansowanej technologii, nie warte grzechu, ale w owych czasach porozumiewanie się z ludźmi z odległych miast, czy puszczanie w eter muzyki było wspaniałą przygodą. Warto pamiętać, że tylko nieliczni mieli wówczas telefon, nie było telewizji, a kino wciąż jeszcze pozostawało nieme (wytwórnie filmowe stosowały już muzykę i efekty dźwiękowe, musiało jednak upłynąć wiele czasu, zanim pojawiły się mówione dialogi).
Nie byłabym zdziwiona, gdyby czarni inżynierowie wykształceni w czasie I Wojny na Uniwersytecie Howarda zaczęli po powrocie z frontu uczyć innych fanów radia. Miles Hardy, jeden z pierwszych czarnych radioamatorów w Nowym Jorku, zetknął się z radiem w szkole. Po jej ukończeniu udowodnił swoją wartość: w grudniu 1921 założył klub radiowy, w którym czarna młodzież obojga płci mogła uczyć się techniki radiowej i elektroniki. „The Crisis” pisał o Milesie i jego klubie – po sześciu miesiącach liczył on już 15 członków i nadal się rozrastał. W Baltimore powstał „Banneker Radio Club”, ochrzczony imieniem czarnego naukowca i astronoma Benjamina Bannekera.

Pod koniec lat 20-tych narodziły się pierwsze komercyjne stacje radiowe. Wiele z nich ubiega się dziś o palmę pierwszeństwa. Jednymi w pierwszych były z pewnością KDKA z Pittsburgha, wchodząca w skład kompanii Westinghouse; XWA z Montrealu (Marconi Company); 8MK, znana później jako WWJ, (Detroit News) i 1XE, później WGI (AMRAD -American Radio and Research Company z Medford Hillside, MA). Podobnie jak amatorskie radiostacje, komercyjne radia bazowały początkowo na pracy wolontariuszy-pasjonatów. Firmy i osoby prywatne zarządzające stacjami radiowymi dysponowały bardzo ograniczonym budżetem, a większość audycji nadawano live (nie wymyślono jeszcze taśmy audio). Pierwsi prezenterzy byli najprawdopodobniej biali, ale już kilka lat później w radiu zadebiutował przynajmniej jeden czarny prezenter. Czarnych było też wielu występujących w radiu muzyków (mam również powody przypuszczać, że w latach 20-tych w stacjach radiowych w Massachusetts działał przynajmniej jeden czarny inżynier dźwięku; w miastach Północy było ich zapewne jeszcze więcej).

Warto pamiętać, że istnieli też czarni wynalazcy, autorzy innowacji, które przeobraziły branżę muzyczną. Nie wymienia się ich w źródłach tak często, jak czarnych muzyków, ale, jak już podkreślałam, nie znaczy to bynajmniej, że nie wnieśli ważnego wkładu w rozwój muzyki. Wielu białych wynalazców dręczył zresztą ten sam problem: jeśli pracujesz dla kogoś sławnego, Edisona, czy Marconiego, wszystko co wymyślisz idzie na jego konto, nawet jeśli w rzeczywistości firmował tylko nowy wynalazek swoim nazwiskiem. Dla przykładu Lewis Latimer był autorem odkryć, które umożliwiły ulepszenie żarówki; był jedynym czarnym inżynierem w zespole badawczym Edisona, ale jego nazwisko – podobnie jak nazwiska jego białych kolegów – nigdy nie pojawiło się przy okazji odkryć sygnowanych przez Edisona. Słowa podziękowania należą się też Josephowi Dickinsonowi, czarnemu wynalazcy, który na przełomie wieków ulepszył fonograf, organy i pianolę.

W studiach nagrań Afroamerykanie pojawili się już w 1901, kiedy to legendarny Bert Williams i jego sceniczny partner George Walker zgodziło się nagrywać dla Victora. Harry Pace, przedsiębiorca z Harlemu, razem ze swoim znajomym W.C. Handy’m otworzył przez I Wojną dobrze prosperujące wydawnictwo muzyczne. W 1921 ten sam Pace założył pierwszą zarządzaną przez czarnego wytwórnię płytową – słynną Black Swan Records, sprzedającą również fonografy zwane „Swanola”. Kolejnym przełomem było wydanie “Crazy Blues” Mamie Smith. Płyta wydana przez Okeh w sierpniu 1920 rozeszła się w setkach tysięcy kopii, dowodząc, że istnieje ogromny popyt na tzw. „race records”. A choć stereotypowo czarnych muzyków utożsamiano jedynie z bluesem i jazzem, kilku najbardziej cenionych artystów epoki śpiewało operę i utwory klasyczne. Jednym z ulubieńców krytyków był czarny tenor Roland Hayes, pierwszy kolorowy wykonawca występujący z Bostońską Orkiestrą Symfoniczną. Był też wspaniały baryton i kompozytor Harry Burleigh, którego “negro spirituals” podziwiano na całym świecie.

Gdybyśmy mogli dziś posłuchać „komercyjnego radia” wczesnych lat 20-tych, nie przypominałoby nam w ogóle audycji, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni. Po pierwsze staje nadawały tylko jedną lub dwie godziny na dobę, i to najczęściej nocą. Większość programów nadawano na żywo, choć kilka stacji potrafiło już korzystać z płyt gramofonowych (odtwarzanych z prędkością 78 rpm). Do studia zapraszano gości ze szkół muzycznych, uczelni, miejscowych teatrów, a także słuchaczy chcących spróbować szczęścia na antenie. Jak można sobie wyobrazić, niektóre z tych popisów wypadały koszmarnie, inne całkiem dobrze. Niektóre z wielkich gwiazd godziły się występować za darmo, byle tylko ich nazwisko znalazło się w gazecie, ale większość wykonawców stanowili początkujący muzycy lub kompletni amatorzy. Podobnie jak dziś radio kreowało własne gwiazdy. Radio czyniło też coś, czego nie potrafiły dokonać inne massmedia – wyrównywało podziały społeczne. Nie trzeba dodawać, że Ameryka nie była wolna od podziałów, a biednymi (zwłaszcza emigrantami słabo mówiącymi po angielsku) powszechnie pogardzano. Radio jednak umożliwiło uczestnictwo w kulturze także niższym klasom, na skalę, której nigdy wcześniej nie doświadczyli – ci, którzy nie mogli sobie pozwolić na pójście do teatru (lub nie wpuszczano ich tam ze względu na kolor skóry) mogli odtąd słuchać muzyki, a spektakle teatralne i wodewile dzięki radiu zagościły i w ich domach.

A dla tych, którzy nie potrafili zbudować radia, albo nie mogli sobie pozwolić na kupno odbiornika, stacje lokowano również w sklepach i hotelach, tak że każdy kto chciał mógł wpaść z wizytą i przyjrzeć się z bliska transmisji. Słuchacze wszelkich ras nakładali słuchawki, zasiadali w „pokoju radiowym” i niecierpliwie czekali na wieczorny program. Czasami na antenie pojawiał się klasyczny skrzypek, kiedy indziej polityk lub felietonista z lokalnej gazety. Kiedy indziej zakłócenia uniemożliwiały odbiór, ale ponieważ rozrywka była darmowa, nikt nie narzekał. Imigranci również przepadali za radiem – żeby się nim cieszyć nie trzeba było znać pisowni, czy prawidłowej wymowy, wystarczyło usiąść i słuchać, a dowiadywało się czegoś nowego.

Niejeden raz krytykowano później - i nie bez przyczyny – elitarnych ciągot właścicieli stacji. Wielu z nich uważało, że rolą radia jest edukowanie mas, nadawało więc jedynie ‘wartościową’ w swoim przekonaniu muzykę klasyczną i operową. Jeszcze inni szczerze wierzyli, że jazz i muzyka popularna grzeszą wulgarnością i unikali jej nadawania. Zdarzali się jednak i tacy, którzy puszczali to, co ich zdaniem mogło spodobać się publiczności, w tym „przeboje dnia”. W pierwszych latach radia sygnał pokonywał znacznie większe odległości niż dziś, wszystkie stacje nadawały bowiem na falach średnich. Stacji również było mniej, stąd każda z nich docierała do znacznie szerszego kręgu odbiorców. Małą bostońską WGI (o mocy zaledwie 100 watów) można było usłyszeć aż na Środkowym Zachodzie i Południu, a czasem nawet w Anglii! Południowe stacje, jak WSB z Atlanty, docierały aż do Bostonu. Słuchając radia nigdy nie wiedziało się, które miasto będzie dziś obecne na antenie. Miało to rewolucyjny wpływ na kulturę – po raz pierwszy utworu, który stał się hitem na Wschodzie mogły słuchać w tym samym czasie całe Stany, a lokalne gatunki za pośrednictwem radia torowały sobie drogę do nowych kręgów odbiorców. Muzyka country, nazywana wówczas ''hillbilly'' albo ''country and western'', zagościła na Północy właśnie dzięki radiu, a muzycy niespodziewanie dowiadywali się, że mają fanów na drugim końcu kraju. Śpiewak nie musiał już odbywać długich i uciążliwych podróży pociągiem – radio z łatwością niosło jego muzykę na setki mil wokół. Była to dobra wiadomość zwłaszcza dla kolorowych muzyków – w czasach gdy w wielu miastach obowiązywała ich ścisła segregacja, stacje radiowe rozpaczliwie poszukiwały talentów. Jeśli spodobałeś się dyrektorowi programowemu, wchodziłeś na antenę. Czarni muzycy po raz pierwszy mogli docierać do tak licznej (choć niewidzialnej) publiczności. Ich muzyka docierała do miast, gdzie nigdy nie pozwolono by im występować publicznie. W pierwszych latach swojego istnienia radio odegrało niemałą rolę w promowaniu czarnej muzyki wśród masowych odbiorców. I choć dziś krytycznie oceniamy tych spośród białych właścicieli stacji, którzy płacili czarnych artystom mniej, lub traktowali ich z góry, pozostaje faktem, że po raz pierwszy czarnych muzyków mogły słuchać całe Stany.

Pomiędzy pierwszymi czarnymi wykonawcami było wielu śpiewaków gospel, którzy już na początku 1922 roku śpiewali w radio spirituals (mogli zresztą pojawić się w radiu nawet wcześniej, niedziele były bowiem zwyczajowo zarezerwowane na transmisje mszy i występy miejscowych chórów). Szansę zaistnienia mieli też czarni muzycy świeccy. Dla przykładu, w marcu 1922 ceniony śpiewak wodewilowy George Dewey Washington wystąpił na antenie radia KFC w Seattle. Następnego dnia gazety chwaliły jego występ i wyrażały nadzieje, że wkrótce ponownie zagości na antenie. Washington był nie tylko jedynym czarnym wykonawcą, który zebrał pozytywne recenzje w zamieszkałym głównie przez białych mieście. W Bostonie w listopadzie 1922 miało miejsce bardzo ważne wydarzenie: pierwsza transmisja radiowa broadwayowskiego musicalu z oryginalną obsadą. Mowa o niezmiernie popularnym czarnym musicalu ''Shuffle Along'', który zanim wystawiono go w Bostonie, gościł na nowojorskiej scenie przez bity rok, entuzjastycznie przyjmowany przez białą i czarną publiczność. (...) Musical spodobał się mieszkańcom Bostonu do tego stopnia, że nie schodził z afisza przez całe lato. W listopadzie, kiedy musical miał zejść ze sceny, John Shepard III, biały przedsiębiorca, który oprócz dużego domu towarowego, był również właścicielem radia WNAC, zaprosił do studia obsadę musicalu. Koncert miał miejsce podczas Bostońskiej Wystawy Radiowej i został bardzo dobrze przyjęty, a autorzy musicalu: Eubie Blake i Noble Sissle po raz pierwszy (i nie ostatni!) wystąpili w radio.

Legenda jazzu, Duke Ellington był kolejnym czarnym wykonawcą, który gościł w radio w jego pierwszych latach. Po raz pierwszy pojawił się na antenie w sierpniu 1923, w nowojorskim radiu WDT. Począwszy od listopada, on i jego zespół mieli stałą audycję w WHN, a krytyk muzyczny Abel Green (który pisał dla „Variety” ), chwalił Ellingtona i podziwiał intensywność jego muzyki. Pod koniec lat 20-tych Ellington miał własną audycję w krajowej sieci jako jeden z pierwszych kolorowych wykonawców. Jego obecność w radiu była szczególnie ważna, odkąd biali muzycy zabrali się za jazz – dobrze, że publiczność mogła dla porównania posłuchać jazzu w wykonaniu muzyka miary Ellingtona.

Harry’ego Burleigha już wspominałam. Utwory jego autorstwa nadawano w radio, zanim jeszcze sam je tam zaśpiewał. Wielu białych wokalistów żywiło wielki szacunek dla jego muzyki, a jego kompozycje odgrywano w Seattle, Nowym Jorku, Pittsburghu i Bostonie. Sam Burleigh wystąpił wiosną 1924 w nowojorskim radiu WJZ, wraz z chórem St. George's Episcopal Church, gdzie przez wiele lat był głównym solistą. Pisano o nim, jako o “największym geniuszu muzycznym czarnej rasy”. (ponieważ ój artykuł opowiada wyłącznie o pierwszych latach radia, nie wspominam tu o wielkim kontralcie, Marian Anderson, której występ pod waszyngtońskim Pomnikiem Lincolna oglądało w 1939 75.000 osób, a miliony słuchały jej w radio. Podobną karierę zrobił też Paul Robeson, którego kariera rozpoczęła się w 1924).

Poza muzykami był i jeden czarny spiker. Praca w radio wymagała wówczas głębokiego, niskiego głosu, któremu nie każdy spiker potrafił sprostać (mikrofony sprawiały, że głos brzmiał ostro i piskliwie, co praktycznie odsuwało od pracy w radiu kobiety) a także formalnego, niemalże brytyjskiego akcentu. Dla nas współczesnych, głosy spikerów z lat 20-tych brzmią raczej sztucznie i przesadnie – każde słowo musiało być wymówione z perfekcyjną dykcją. Stopniowo spikerzy rozwinęli swój własny styl i zapowiadanie stało się mnie formalne, ale musiało minąć jeszcze wiele czasu, zanim spikerów zachęcano do przyjaznych, familiarnych tonów. Pierwszy czarny spiker, jakiego znamy, pracował w waszyngtońskim radiu WCAP (pracę rozpoczął w 1922, 1923, lub nawet 1924 roku). Nazywał się Jack L. Cooper. W stacji WCAP, jak wspomina, obowiązywała segregacja. Cooper mógł w niej pracować, musiał jednak wchodzić do budynku tylnym wejściem, razem z ekipą sprzątającą. Musiało to być szczególnie upokarzające dla kogoś, kto był już wtedy szanowanym biznesmenem, promotorem koncertów i artystą estradowym, ale Cooper nie pozwolił, by uprzedzenia go powstrzymały. Zaczął pisywać do kilku największych czarnych gazet, w tym Chicago Bee, Baltimore Afro-American i Pittsburgh Courier, a jego teksty podchwytywały wiodące białe czasopisma. W radiu był zawołanym gawędziarzem i cenionym komikiem. Ostatecznie przeniósł się na Środkowy Zachód (pochodził z Ohio) do Chicago, gdzie jego radiowa kariera nabrała rozpędu. Pod koniec lat 20-tych prowadził własną audycję ''The All Colored Hour'' w WSBC. Zaczynał od godzinki w niedzielny wieczór, ale jego show tak spodobał się słuchaczom, że stopniowo go rozbudowywano. Obok prowadzenia audycji rozrywkowej i opowiadania skeczy własnego autorstwa, Jack Cooper objął też wkrótce rolę DJ-a (choć samo pojęcie nie weszło jeszcze w użycie). Wielu historyków uważa go za prekursora rapu. W przeciwieństwie do sztywnego i oficjalnego stylu obowiązującego spikerów w latach 20-tych i 30-tych, Cooper używał rymowanego slangu i skandował słowa w rytm muzyki; jego styl wywarł wpływ na czarną młodzież i znalazł wielu naśladowców. Karierą radiowa Coopera trwała ponad 30 lat.

W czasach, gdy w Ameryce obowiązywała segregacja, a swobodę Afroamerykanów ograniczano na tak wiele sposobów, pojawienie się w radio czarnego piosenkarza lub muzyka musiało ogromnie podnosić na duchu. Stacje radiowe starały się wszelkimi siłami nie budzić kontrowersji – nacisk kładziono na zdrową rozrywkę. Nawet w niektórych najbardziej konserwatywnych miastach, studia radiowe stały się ostoją dla rosnącej liczny czarnych wykonawców. Ich płyty reklamowano w prasie i magazynach, tak że nawet w miastach, gdzie odmawiano przyjmowania ich do sklepów, można było zamówić je za pośrednictwem poczty. Niektórzy czarni muzycy zaczęli zarabiać sumy, o jakich dotąd im się nie śniło. Oczywiście były i takie stacje radiowe, które pomnażały negatywne stereotypy – nie można zapominać o audycjach takich jak „Amos’n’Andy”, gdzie dwóch białych mężczyzn, ucharakteryzowanych czarną pastą udawało ‘czarnuchów’. Choć grali z uczuciem, ich występy umacniały krzywdzące przekonanie, że czarni są jak dzieci, przebiegli lub leniwi. Audycja cieszyła się jednak niezwykłą popularnością, a wielu czarnych słuchaczy nie znajdowało w niej niczego złego. Jedynie Rober Vann, czarny dziennikarz z Pittsburgha, robił wszystko, co w jego mocy, by zakazać nadawania audycji. Choć mu się nie powiodło, udało mu się zwrócić uwagę opinii publicznej na dyskomfort, jaki część czarnych obywateli czuje, słuchając żartów w podobnym stylu. Z drugiej strony, warto pamiętać, że żarty z mniejszości etnicznych były na porządku dziennym w wodewilu i publiczność wszelkich ras zaśmiewała się chętnie z Włochów, Greków, Żydów, Chińczyków, jak również Afroamerykanów. Do czasów „politycznej poprawności” było jeszcze daleko. Artyści radiowi chętnie naśladowali cudzoziemki akcent i dworowali sobie z irlandzkich pijaków, czy chińskich właścicieli pralni. Czarny półgłówek świetnie wpisywał się w tą manierę, i choć trudno to nam dziś zrozumieć, powinniśmy pamiętać, że innym grupom etnicznym nie mniej się obrywało.

Podsumowując - bez względu na to, czy mowa o czarnym radioamatorze uczącym młodych ludzi, jak budować własne odbiorniki; czarnym artyście wodewilowym, jazzmanie czy kompozytorze klasyki, dzięki radiu po raz pierwszy w historii kolorowi mogli zaistnieć w mediach inaczej, niż w rolach odźwiernych i stróżów. Stacje nadal zatrudniały czarnych strażników i sprzątaczy, ale wśród ich największych gwiazd również byli czarni. Jedni z nich prowadzili własne programy (obok Duke’a Ellingtona, własny show mieli Mills Brothers, Noble Sissle i Ethel Waters), inni gościli w najwyżej notowanych audycjach. Z czasem w ślady Jacka Coopera poszli inni czarni spikerzy, a czarni przedsiębiorcy próbowali nabywać stacje na własność na długo przedtem, zanim w 1949 pierwszy czarny został w końcu właścicielem radia WERD z Atlanty.

Wiele magazynów muzycznych, wliczając w to Billboard i Variety, dorobiło się specjalnej strony przeznaczonej wyłącznie na informacje o czarnym teatrze, czarnej rozrywce i czarnych wykonawcach. Czarni dziennikarze pisali o jasnych i ciemnych stronach wciąż podzielonego rasowo przemysłu rozrywkowego, promowali ulubione gwiazdy. Z czasem kilka stacji zaczęło poruszać tematy istotne dla czarnych – krajowy zjazd NAACP transmitowano na przykład już w 1924. W latach 30-tych w miastach takich jak Baltimore, niektóre stacje sprzedawały czas antenowy czarnym przedsiębiorcom – nabywcy mogli wprowadzać na antenę własne programy adresowane wyłącznie do czarnych. Wiele lat musiało jeszcze upłynąć, zanim zrównano prawa i płace białych i czarnych, ale radio pomogło przełamać część najtrudniejszych do pokonania barier, przynosząc wymierne korzyści wielu czarnym wykonawcom.

tłum. by_ingeborg

Prof. Donna Halper jest historykiem i specjalistą do spraw radia, znawcą historii mediów, autorką licznych książek i publikacji. W czasie studiów była pierwszą kobietą w akademickiej radiostacji, kilkanaście lat przepracowała jako dziennikarz radiowy i dyrektor muzyczny, pilotowała karierę wielu młodych zespołów (odkryła m.in. zespół Rush), organizowała pracę krajowych i zagranicznych stacji radiowych. Wykłada na wydziale dziennikarstwa Lesley University w Cambridge i University of Massachusetts w Bostonie. Serdecznie dziękujemy za zgodę na publikowanie jej prac na stronie Radia DERF!

http://www.lwfaah.net
http://www.donnahalper.com
Foto: Jack Cooper http://radio.about.com

 [0] komentarzy    skomentuj  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
 
  kalendarium  
Dziś jest: 2024-04-18
100 lat temu...
1924.04.18 w Vinton w Luizjanie ur. się Clarence ''Gatemouth'' Brown, multiinstrumentalista i znakomity skrzypek. Zm. 10.09.2005.

99 lat temu...
1925.04.18 w Waszyngtonie ur. się Leo Parker, sławny saksofonista jazzowy, partner Colemana Hawkinsa, Eckstine'a, Dizziego Gillespie i Fatsa Navarro, jeden z twórców bebopu. Zm. 11.02.1962.

69 lat temu...
1955.04.18 w Chicago ur. się Lil' Ed Williams, siostrzeniec J.B. Hutto, brawurowy chicagowski gitarzysta i wokalista i lider Blues Imperials.

118 lat temu...
1906.04.18 w Kentwood pod Nowym Orleanem ur. się Little Brother Montgomery, utalentowany pianista i wokalista, popularny w latach 30-tych. Grał bluesa, jazz i boogie-woogie. W 1949 wystąpił w Carnegie Hall z orkiestrą Kida Ory'ego. Zm. 6.09.1985.
 
  reklama  
 
  szukaj  


[również w treści]
 
 
  logowanie  

Nie jesteś zalogowany/-a

login: 

hasło: 




Nie pamiętam hasła

Zarejestruj się

 
  reklama  
 
  najnowsze  
Powered by PHP, Copyright (c) 2007-2024 ..::bestyjek::..