Wizyty:
start: 2007-07-03
[15472943]
Wizyt łącznie
[65896]
Wizyt dzisiaj |
[291]
Zarejestrowanych użytkowników
[0]
Zalogowanych
[650]
Aktualności
[7]
Koncertów
[0]
Nieopublikowanych
[7]
Archiwalnych
[93]
Galerii
[18]
Linków
[0]
Postów RD
[55]
Reportaży/Relacji
[3]
Forum
[120]
Tematów forum
[2449]
Postów forum |
| |
<<
(1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1)
>>
|
CEPHAS & WIGGINS. LIVING BLUES V/VI.1999 cz.2 PHIL WIGGINS
Autor: administrator, 2016-02-11 20:15:48 |
CEPHAS & WIGGINS. LIVING BLUES V/VI.1999 cz.2 PHIL WIGGINS
by Barry Lee Pearson
Muzyka jest obecna w moim życiu od kiedy tylko sięgam pamięcią. Moi rodzice przepadali za dźwiękami pianina. Znosili do domu płyty Fatsa Waltera, Earla ''Fatha'' Hinesa, Meade'a Lux Lewisa, każdą jaką tylko mogli zdobyć. Pamiętam jak dziś, jak w dzieciństwie siadywaliśmy na podłodze w pokoju matki, słuchając w skupieniu płyt - to jedno z najwcześniejszych moich wspomnień. To były piękne czasy, siedzieliśmy tak sobie beztroscy i odprężeni, cieszyliśmy się muzyką i swoją bliskością i podziwialiśmy okładki. Mam wciąż przed oczyma okładkę płyty Meade'a Lux Lewisa, gra na niej na niebieskim pianinie przyodziany w niebieski garnitur i taki sam kapelusz.
Kiedy po raz pierwszy ująłem w rękę harmonijkę, wiedziałem, że to jest to. Niczego więcej nie pragnąłem, tylko grać i tak też się stało. Powiem szczerze, że harmonijkę wybrałem głównie ze względu na jej cenę, była jedynym instrumentem, jaki mogłem kupić za to, co zarobiłem roznosząc gazety. Zawsze jednak lubiłem dźwięki saksofonu i harmonijki. Mają moim zdaniem podobną skalę i barwę. W harmonijce zachwycała mnie od początku jej ekspresyjność. Jej dźwięk poddaje się modulowaniu, jak ludzki głos. Kiedy gram, harmonijka przemawia moimi uczuciami, moimi emocjami.
Kiedy zaczynałem przygodę z harmonijką, jedynym harmonijkarzem jakiego znałem był Sonny Terry. Matka miała parę jego albumów. Kilka lat później usłyszałem Little Waltera, jego muzyka wywarła na mnie wielki wpływ. A później przyszedł czas na Sonny'ego Boya Williamsona. Najwięcej dali mi jednak ludzie, z którymi jamowałem. Od gitarzystów i pianistów nauczyłem się chyba więcej niż od wszystkich harmonijkarzy razem wziętych. Moją pierwszą prawdziwą inspiracją była Flora Molton. Była uliczną śpiewaczką, widywałem ją od dzieciństwa na ulicach Waszyngtonu. Niedługo po tym, jak wstąpiłem do szkoły średniej, jeden z kolegów zabrał mnie do jej domu. Jamowaliśmy, a później zaczęliśmy razem występować. Śpiewała wyłącznie gospel i spirituals. Zawsze pociągało mnie gospel, słucham go, kiedy tylko mam okazję. Blues i gospel zawsze się przenikały.
Ludzie pytają mnie, skąd wzięło się u mnie to umiłowanie gospel. Myślę, że pokochałem je już we wczesnym dzieciństwie, podczas letnich miesięcy spędzanych z moja babcią w Trussville w Alabamie, w rodzinnym mieście mojej matki i ojca. Mieszkaliśmy tuż przy kościele, tyły naszego domu wychodziły na kościelny dziedziniec. Kiedy byłem dzieckiem biegłem tam w każdy czwartkowy i piątkowy wieczór. Stawałem na dziedzińcu i słuchałem dobiegających z kościoła pieśni. Jedna z kobiet, zwykle była to moja babka, śpiewała linijkę, a reszta zgromadzonych odpowiadała jej zgodnym chórem. Nigdy przedtem ani potem nie słyszałem muzyki tak poruszającej, tak głęboko emocjonalnej i tak bardzo bluesowej.
Moim zdaniem i blues, i muzyka religijna sięgają po call-and-response, by wzmóc siłę przekazu. Śpiewanie bluesa podobne jest żarliwemu wołaniu w swoim frazowaniu i układzie, sprawdza się ono też w muzyce gospel, przynajmniej gospel w wykonaniu mojej babki.
Kiedy w 1976 roku grałem razem z Florą na Smithsonian Folklife Festival spotkałem ludzi, którzy wywarli na mnie potężny wpływ, a których dotąd znałem jedynie z ich nagrań – Sonny'ego Terry, Brownie McGhee, Johnny'ego Shinesa. Zaprzyjaźniłem się z Johnny'm, a on przedstawił mnie Chiefowi Ellisowi. Tak właśnie po raz pierwszy poznałem Johna Cephasa. Graliśmy razem chyba wszystkie odmiany bluesa, ale nie tylko to, także country, ragtime i wiele innych.
Grywałem wcześniej elektrycznego bluesa, gram więc również w stylu bardziej zbliżonym do chicagowskiego, ale to blues akustyczny najbardziej nas pociąga. Bliższy jest naszym korzeniom.
Kiedy pierwszy usłyszałem muzykę z naszych stron, nie myślałem o niej jako o muzyce tradycyjnej. Była to po prostu dobra muzyka. W muzyce popularnej wiele jest teraz high-tech'u. Tego rodzaju zagrania wydają się już wyeksploatowane. Myślę, że ludzie dojrzeli, by sięgać w przeszłość w poszukiwaniu bardziej naturalnego brzmienia. Dla młodego pokolenia, wychowanego wyłącznie na elektronicznych brzmieniach, ta właśnie muzyka jest prawdziwą nowością. Sądzę, że wielu młodych ludzi, zwłaszcza spośród nas, czarnych, sięga dziś w przeszłość poszukując swoich własnych korzeni. Zauważyłem, że wiele zespołów hip-hopowych czerpie dziś z bluesa. Wielu ludzi postrzega dziś bluesa, jako muzykę przeszłości, a przecież blues wciąż żyje, gramy nadal na zabawach i ludzie tańczą do naszej muzyki.
Mamy tu wielu dobrych harmonijkarzy, spotykamy się, próbujemy siebie prześcignąć, wymieniamy doświadczeniami i uczymy jeden od drugiego. Te zabawy i zmagania sprawiają, że blues wciąż się rozwija i nie traci nic na żywotności, że ludzie wciąż go słuchają i dobrze się przy nim bawią. Największą radość sprawia mi, kiedy gramy na zwykłej zabawie, jak wtedy, kiedy ciotka Lillian miała urodziny, uwielbiam patrzeć, jak ludzie bawią się i tańczą, ciesząc się całą duszą z naszej muzyki. To o niebo lepsze, niż gra w drogim klubie, gdzie ludzie jedynie siedzą przy stolikach i słuchają. Ludzie zdają się zapominać, że to, co gramy to czysta muzyka do tańca.
Muzyka ma potężną moc, spójrzcie gdzie się narodziła i skąd czerpie siły. Powstała wśród czarnych, w czasach biedy, by przynosić ludziom radość i wytchnienie, by tańczyli przy niej zapominając o smutkach. Blues niesie ukojenie strapionym duszom. Niesie pociechę, bo w czasach kiedy się rodził serca ludzkie płakały. Narodził się z potrzeby serca. I wciąż jest potrzebny ludziom.
tłum. by_ingeborg
http://www.livingblues.com
foto: http://www.livinglegendsmusic.com
Podziękowania dla Jerzego za materiały!
|
|
[0] komentarzy
skomentuj
|
Twój komentarz zostanie dodany po zaakceptowaniu przez moderatora
|
|
|
|
|
<<
(1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1)
>>
|
| | |
Dziś jest: 2024-05-16 | 58 lat temu... | 1966.05.16 Wytwórnia Columbia wydała podwójny album ''Blonde On Blonde'' Boba Dylana. | | | | |
|